W Ktoś mnie obserwuje mamy nie jednego, a dwóch głównych bohaterów - Tessę oraz Erica. Powiem wam, że dawno nie czytałam książki z takim dwu osobowym podziałem narracji, dlatego bardzo się z tego ucieszyłam. Zawsze wydaje mi się, że przez to czytelnik może dowiedzieć się na temat samych bohaterów, jaki i fabuły znacznie więcej, bo każda z postaci dorzuci od siebie te swoje trzy grosze.
TESSA jest dziewczyną, która od roku cierpi na agorafobię,
(...)
czyli lęk przed wychodzeniem z domu. W przeszłości spotkało ją coś, co wywalało u niej tą chorobę, jednak nie chce ona wyjaśnić nikomu, co to było. Choć jej chłopak oraz matka są przy niej, dziewczyna czuje się dość mocno samotna. Jedyną odskocznią, kiedy może poczuć się sobą, jest jej profil na Twitterze poświęcony pewnemu znanemu piosenkarzowi Erick'owi Thornie. Śmiało można powiedzieć, że dziewczyna ma na jego punkcie lekką obsesję, jednakże to, co wyróżnia ją na tle innych fanek to to, że dziewczyna zdaje się dostrzegać ból oraz problemy, jakie w swoim życiu ma Eric. Pewnego dnia dziewczyna publikuje w sieci swoje fan fiction o piosenkarzu, a to sprawia, że z dnia na dzień jej profil, jak i stworzony przez nią hasztag #ericthornobsessed zyskują ogromną popularność.
ERIC jest niezwykle popularnym piosenkarzem, który wprawia w szybsze bicie serca każdą ze swoich fanek. Choć od najmłodszych lat chciał brnąć w karierę muzyczną, teraz nie sprawia mu ona już tak dużej radości. Nie może znieść tego, że większość fanek widzi w nim tylko kawał przystojnego faceta i tak na prawdę nie liczy się dla nich żaden z jego utworów. Jednakże spece od PR chcą, aby gwiazdor jeszcze bardziej zachęcał do szaleństwa młode fanki. Chłopak postanawia więc założyć konto na Twitterze, gdzie podając się za kogoś całkowicie innego, będzie mógł w końcu powiedzieć, co o tym wszystkim sądzi, a co za tym idzie, zniechęci do siebie te wszystkie psychofanki.
Wkrótce drogi tej dwójki się krzyżują i zaczyna rozwijać się pomiędzy nimi przyjaźń, która może stać się tym, co uratuje ich oboje przed samozniszczeniem...
TO, CO ZDECYDOWANIE wyróżnia tą książkę od wszystkich innych, w których występuje motyw social mediów, to to, że tutaj Twitter gra ta na prawdę pierwsze skrzypce - w końcu, gdyby nie to, to tak na prawdę znajomość dwójki naszych bohaterów nigdy by nie powstała. W całej powieści możemy znaleźć więc bardzo dużo odniesień do Twittera, jednak co mi się bardzo spodobało, autorka przedstawiła to wszystko w tak umiejętny sposób, że czytelnik nie czuje się przytłoczony. Choć większość fabuły rozgrywa się w sieci, to jednak dodatkowe wątki z życia bohaterów uzupełniają całość i sprawiają, że lektura staje się jeszcze bardziej interesująca i wciągająca. Gdybym miała podsumować tutaj wątek Twittera to powiedziałabym, że jest go tutaj na prawdę dużo, ale jednocześnie w odpowiedniej ilości. Mówiąc krótko, autorka poradziła sobie z wprowadzeniem tego wątku na prawdę świetnie!
W KSIĄŻCE bardzo spodobało mi się to przedstawienie postaci Erica Thorna, jako gwiazdy, która musi zmagać się z ciężarem kariery, którą tak bardzo chciał kiedyś osiągnąć. Ucieszyłam się, że autorka postanowiła przedstawić życie piosenkarza, aktualnej gwiazdy, który musi zmagać się z tymi wszystkimi psychofankami. Z tego, co się dowiedziałam, kreując postać Erica A.V. Geiger kierowała się osobą Adama Levina z Maroon 5 i choć ja osobiście nie widziałam żadnego podobieństwa tych dwóch panów pod względem charakteru, czy wyglądu, to jednak jeśli chodzi o te wszystkie szalone "fanki" autorce udało się to bardzo dobrze odwzorować. Smutne jest to, że są takie osoby, które nazywają siebie "fanami", jednak tak na prawdę nimi nie są. Zależy im tylko na wyglądzie danej osoby, a nie na tym, co ona tworzy - poprzez swoją muzykę, czy grę aktorską. Jestem pewna, że gdyby spytać się ich, za co cenią tego artystę, na pewno nie wymienili by tego, co w gruncie rzeczy jest najważniejsze. Myślę więc, że autorka świetnie poradziła sobie z postacią Erica. Ja sama niesamowicie go polubiłam i przyjemnie śledziło mi się wszystkie rozdziały, w których to on był narratorem.
Jeśli chodzi natomiast o Tessę, to ją również polubiłam, jednak głównie dlatego, że w wielu miejscach się z nią identyfikowałam. Cały czas też ciekawiło mnie, co wydarzyło się w przeszłości, że dziewczyna zachorowała. I jeśli chodzi o ten wątek, to niestety koniec końców jestem trochę zawiedziona tym powodem Tessy. Myślałam, że będzie to coś nieco bardziej mrocznego, a chociaż to, co spotkało dziewczynę na pewno przeraziłoby niejedną osobę, to jednak nie ukrywam, że troszkę się rozczarowałam.
W Ktoś mnie obserwuje bardzo spodobało mi się także to połączenie romansu z powieścią, która poruszała problemy psychiczne z dodatkową lekką nutką thrillera. Nie chcę zdradzać wam za dużo z lektury, jednak muszę powiedzieć, że nie spodziewałam się tych ostatnich rozdziałów w książce. Mam tutaj na myśli te, które wyjaśniają nam, co się działo w przeszłości z Tessą. Bardzo długo myślałam, że będzie to kolejna książka młodzieżowa, gdzie główną rolę będzie odgrywał jednak romans, a tu proszę takie zaskoczenie! Jednak zdecydowanie najmocniejszym punktem książki jest jej zakończenie! Bo niby wszystko kończy się już dobrze, aż nagle mamy takie wielkie BUM! i wszystko zmienia się o trzysta sześćdziesiąt stopni! I jedyne, co nam wtedy zostaje to takie NIE WIERZĘ! CO TU SIĘ PRZED CHWILĄ WYDARZYŁO!? Muszę przyznać, że to się autorce jak najbardziej udało PODSUMOWUJĄC więc, Ktoś mnie obserwuje to na prawdę bardzo wciągająca książka, od której dosłownie nie da się oderwać. Myślę, że śmiało można powiedzieć, że lektura tej powieści to jedno wielkie zaskoczenie! Autorka ma interesujący styl, który sprawia, że całość czyta się bardzo szybko. Z tego, co widziałam, historia zawarta w tej książce była najpierw opowiadaniem na Wattpadzie, więc tym bardziej jestem miło zaskoczona, że to właśnie tam powstało takie cudeńko. Ja jestem jak najbardziej zadowolona z lektury i myślę, że jedyne, co mogę teraz zrobić to tylko zachęcić was do sięgnięcia samemu po tą powieść i przekonania się an własnej skórze, jak dobra jest to lektura.
Niestety na drugi tom będziemy musieli jeszcze trochę poczekać (Wydawnictwo Jaguar zapowiada, że będzie to dopiero w 2019 roku), ale myślę, że będzie warto! Sama już nie mogę się go doczekać i nawet zastanawiam się, czy nie sięgnąć po tą powieść prędzej w oryginale.
TESSA jest dziewczyną, która od roku cierpi na agorafobię, (...) czyli lęk przed wychodzeniem z domu. W przeszłości spotkało ją coś, co wywalało u niej tą chorobę, jednak nie chce ona wyjaśnić nikomu, co to było. Choć jej chłopak oraz matka są przy niej, dziewczyna czuje się dość mocno samotna. Jedyną odskocznią, kiedy może poczuć się sobą, jest jej profil na Twitterze poświęcony pewnemu znanemu piosenkarzowi Erick'owi Thornie. Śmiało można powiedzieć, że dziewczyna ma na jego punkcie lekką obsesję, jednakże to, co wyróżnia ją na tle innych fanek to to, że dziewczyna zdaje się dostrzegać ból oraz problemy, jakie w swoim życiu ma Eric. Pewnego dnia dziewczyna publikuje w sieci swoje fan fiction o piosenkarzu, a to sprawia, że z dnia na dzień jej profil, jak i stworzony przez nią hasztag #ericthornobsessed zyskują ogromną popularność.
ERIC jest niezwykle popularnym piosenkarzem, który wprawia w szybsze bicie serca każdą ze swoich fanek. Choć od najmłodszych lat chciał brnąć w karierę muzyczną, teraz nie sprawia mu ona już tak dużej radości. Nie może znieść tego, że większość fanek widzi w nim tylko kawał przystojnego faceta i tak na prawdę nie liczy się dla nich żaden z jego utworów. Jednakże spece od PR chcą, aby gwiazdor jeszcze bardziej zachęcał do szaleństwa młode fanki. Chłopak postanawia więc założyć konto na Twitterze, gdzie podając się za kogoś całkowicie innego, będzie mógł w końcu powiedzieć, co o tym wszystkim sądzi, a co za tym idzie, zniechęci do siebie te wszystkie psychofanki.
Wkrótce drogi tej dwójki się krzyżują i zaczyna rozwijać się pomiędzy nimi przyjaźń, która może stać się tym, co uratuje ich oboje przed samozniszczeniem...
TO, CO ZDECYDOWANIE wyróżnia tą książkę od wszystkich innych, w których występuje motyw social mediów, to to, że tutaj Twitter gra ta na prawdę pierwsze skrzypce - w końcu, gdyby nie to, to tak na prawdę znajomość dwójki naszych bohaterów nigdy by nie powstała. W całej powieści możemy znaleźć więc bardzo dużo odniesień do Twittera, jednak co mi się bardzo spodobało, autorka przedstawiła to wszystko w tak umiejętny sposób, że czytelnik nie czuje się przytłoczony. Choć większość fabuły rozgrywa się w sieci, to jednak dodatkowe wątki z życia bohaterów uzupełniają całość i sprawiają, że lektura staje się jeszcze bardziej interesująca i wciągająca. Gdybym miała podsumować tutaj wątek Twittera to powiedziałabym, że jest go tutaj na prawdę dużo, ale jednocześnie w odpowiedniej ilości. Mówiąc krótko, autorka poradziła sobie z wprowadzeniem tego wątku na prawdę świetnie!
W KSIĄŻCE bardzo spodobało mi się to przedstawienie postaci Erica Thorna, jako gwiazdy, która musi zmagać się z ciężarem kariery, którą tak bardzo chciał kiedyś osiągnąć. Ucieszyłam się, że autorka postanowiła przedstawić życie piosenkarza, aktualnej gwiazdy, który musi zmagać się z tymi wszystkimi psychofankami. Z tego, co się dowiedziałam, kreując postać Erica A.V. Geiger kierowała się osobą Adama Levina z Maroon 5 i choć ja osobiście nie widziałam żadnego podobieństwa tych dwóch panów pod względem charakteru, czy wyglądu, to jednak jeśli chodzi o te wszystkie szalone "fanki" autorce udało się to bardzo dobrze odwzorować. Smutne jest to, że są takie osoby, które nazywają siebie "fanami", jednak tak na prawdę nimi nie są. Zależy im tylko na wyglądzie danej osoby, a nie na tym, co ona tworzy - poprzez swoją muzykę, czy grę aktorską. Jestem pewna, że gdyby spytać się ich, za co cenią tego artystę, na pewno nie wymienili by tego, co w gruncie rzeczy jest najważniejsze. Myślę więc, że autorka świetnie poradziła sobie z postacią Erica. Ja sama niesamowicie go polubiłam i przyjemnie śledziło mi się wszystkie rozdziały, w których to on był narratorem.
Jeśli chodzi natomiast o Tessę, to ją również polubiłam, jednak głównie dlatego, że w wielu miejscach się z nią identyfikowałam. Cały czas też ciekawiło mnie, co wydarzyło się w przeszłości, że dziewczyna zachorowała. I jeśli chodzi o ten wątek, to niestety koniec końców jestem trochę zawiedziona tym powodem Tessy. Myślałam, że będzie to coś nieco bardziej mrocznego, a chociaż to, co spotkało dziewczynę na pewno przeraziłoby niejedną osobę, to jednak nie ukrywam, że troszkę się rozczarowałam.
W Ktoś mnie obserwuje bardzo spodobało mi się także to połączenie romansu z powieścią, która poruszała problemy psychiczne z dodatkową lekką nutką thrillera. Nie chcę zdradzać wam za dużo z lektury, jednak muszę powiedzieć, że nie spodziewałam się tych ostatnich rozdziałów w książce. Mam tutaj na myśli te, które wyjaśniają nam, co się działo w przeszłości z Tessą. Bardzo długo myślałam, że będzie to kolejna książka młodzieżowa, gdzie główną rolę będzie odgrywał jednak romans, a tu proszę takie zaskoczenie! Jednak zdecydowanie najmocniejszym punktem książki jest jej zakończenie! Bo niby wszystko kończy się już dobrze, aż nagle mamy takie wielkie BUM! i wszystko zmienia się o trzysta sześćdziesiąt stopni! I jedyne, co nam wtedy zostaje to takie NIE WIERZĘ! CO TU SIĘ PRZED CHWILĄ WYDARZYŁO!? Muszę przyznać, że to się autorce jak najbardziej udało PODSUMOWUJĄC więc, Ktoś mnie obserwuje to na prawdę bardzo wciągająca książka, od której dosłownie nie da się oderwać. Myślę, że śmiało można powiedzieć, że lektura tej powieści to jedno wielkie zaskoczenie! Autorka ma interesujący styl, który sprawia, że całość czyta się bardzo szybko. Z tego, co widziałam, historia zawarta w tej książce była najpierw opowiadaniem na Wattpadzie, więc tym bardziej jestem miło zaskoczona, że to właśnie tam powstało takie cudeńko. Ja jestem jak najbardziej zadowolona z lektury i myślę, że jedyne, co mogę teraz zrobić to tylko zachęcić was do sięgnięcia samemu po tą powieść i przekonania się an własnej skórze, jak dobra jest to lektura.
Niestety na drugi tom będziemy musieli jeszcze trochę poczekać (Wydawnictwo Jaguar zapowiada, że będzie to dopiero w 2019 roku), ale myślę, że będzie warto! Sama już nie mogę się go doczekać i nawet zastanawiam się, czy nie sięgnąć po tą powieść prędzej w oryginale.